Często mniej znaczy więcej – czyli makijaż na sesji zdjęciowej
Magda siedzi po turecku przed lustrem i nie wie, czy ma się bardzo śmiać, czy jednak płakać .
Przypomniała jej się studniówka i te wszystkie „eleganckie” sylwestry, na które chodziła, gdy pracowała w korpo. Ma prawie 40 lat, jest architektką, na co dzień w podartych jeansach i koszulce Rolling Stonesów, lekki krem, trochę tuszu i tak jest dobrze.
No właśnie to „na co dzień” wydawało się jeszcze dziś rano takie niepasujące. Dziś miała mieć swoją sesje zdjęciową. W sumie sama by na to nie wpadła, ale koleżanki kupiły jej w prezencie zaproszenie.
Taka sesja to coś nowego, nie ma pojęcia, co i jak i z czym. W biegu między odbieraniem syna z karate a szykowaniem makiety Afryki dla córki na geografię, wstukała w wyszukiwarkę: „jak przygotować się do kobiecej sesji zdjęciowej?”.
Wyniki były jednoznaczne. Makijażystka i fryzjerka to warunek konieczny. Internet był w tej sprawie zgodny. Wyszukała więc makijażystkę i fryzjerkę. Stanęła na rzęsach, organizując logistykę dojazdu.
Odwiozła syna do przedszkola, córkę do szkoły, zaliczyła makijaż, fryzurę, wbiegła do domu, żeby zabrać ciuchy i dopadło ją lustro. Przez chwile zastanawiała się, kto jest w jej domu, bo sama siebie nie poznała. Odetchnęła głęboko, usiadła na podłodze.
I tu wracamy do początku historii. Spogląda na swoje odbicie i jednak zaczyna się głośno śmiać, bo przypomniały jej się zdjęcia ze studniówki z tym gigantycznym kokiem, który potem 2 dni próbowała rozczesać. Teraz czuje się podobnie sztucznie.
Nie ma już za dużo czasu. Szczęśliwie jest lato. Wsadza głowę pod prysznic, myje włosy i jeszcze w turbanie wybiega z domu. Z półki w łazience zgarnia płyn do demakijażu. Stosuje starą i sprawdzoną metodę suszenia włosów nawiewem w aucie. Stojąc na światłach, zmywa makijaż a na parkingu pociąga tylko rzęsy tuszem.
Idzie na sesje czując się sobą. Jest swobodna, uśmiechnięta, radosna, naturalna. Tak też wygląda na zdjęciach.
Prawda jest taka, ze nie istnieje uniwersalna recepta na to, jak się do sesji zdjęciowej przygotować.
Fotografowie maja swoje zasady, style, upodobania, ale przede wszystkim Ty masz swoje upodobania.
Mogę opowiedzieć Ci o moim podejściu do tej kwestii.
W swojej pracy uwielbiam to, że przychodzisz do mnie Ty, że tworzymy relację i wspólnie kreujemy sesję i spędzamy ten czas.
Tak naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, czy będziesz wymalowana przez profesjonalistkę, czy umalujesz się sama, czy nie umalujesz się wcale.
To Twoja sesja i to Ty wiesz, jak czujesz się najlepiej, jak masz ochotę stanąć przed obiektywem, co chcesz mi pokazać, jaki kawałek siebie odkryć. Każda sesja może być przecież inna, to nie jest coś, co możesz zrobić tylko raz w życiu. Każdy etap i każdy czas to inna Ty.
Lubię, gdy mi o tym opowiadasz.